Piecuch

Autor:
Andrzej Wełmiński
Rok powstania:
2006
Rodzaj:
Technika:
brokat, olej, żywica epoksydowa
Materiał:
płótno
Cykl:
-
Rozmiary:
105 x 77 cm
Nr. inwentarza:

drukuj

Obraz Piecuch to subtelna, a zarazem niepokojąca medytacja nad czułością, pamięcią i pustką. Oszczędność środków wyrazu kontrastuje z bogactwem możliwych interpretacji – dzieło przyciąga nie tylko estetyką, ale również swoją atmosferą nieuchwytnego napięcia.

W centrum kompozycji znajduje się kobieta w fartuchu, trzymająca na rękach dziecko. Ich sylwetki są ledwie zarysowane – jakby wydobyte z zamglonej pamięci lub wyblakłej fotografii. Dziecko nosi biały śliniak zawiązywany z tyłu na kokardę – jedyny akcent o wyraźnym kolorze – który zdaje się pełnić symboliczną rolę: śladu niewinności, gestu opieki albo czegoś głębiej ukrytego, być może rytualnego.

Otaczająca postaci przestrzeń jest niemal pusta, pokryta matową, piaskową fakturą. Ta niemal ascetyczna powierzchnia działa jak ekran dla emocji – podkreśla samotność figur i skupia uwagę na ich wzajemnej relacji. Jedyny „obiekt” obecny poza postaciami to niewielki zarys pieca zredukowany do uchylonych drzwiczek paleniska  – schematyczny, niemal graficzny rysunek, który wprowadza subtelną dysharmonię.

Tytuł obrazu, Piecuch, może przywoływać zarówno ciepło domowego ogniska, jak i figurę dziecka związaną z opiekuńczą relacją. Ale słowo to niesie też pewną ironię – może oznaczać kogoś nadmiernie chronionego, wychuchanego, albo być echem zapomnianego określenia z folkloru. W zestawieniu z technicznym detalem na ścianie obraz otwiera się na refleksję o obecności maszyn w domowej przestrzeni, o technologii wplecionej w codzienność, nawet tę najbardziej intymną.

Wełmiński nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Piecuch balansuje między dokumentem a snem, portretem a widmem, spokojem a czymś niepokojącym. Minimalizm formalny w tym przypadku nie oznacza ubóstwa treści – przeciwnie, działa jak filtr, przez który przesącza się coś głęboko ludzkiego: pamięć gestów, ciepło skóry, ulotność bliskości.